Auta z supermarketu nieprędko
Unia Europejska znosi ograniczenia na rynku samochodowym. Dilerzy samochodowi sami zdecydują, gdzie będą sprzedawać auta, producenci nie mogą im niczego narzucać. Na razie nie będziemy kupować samochodów w wielkich sklepach
|
Powstania działów z samochodami nie rozważa też francuski Géant. - Choć nigdy nie mówimy "nigdy" - mówi rzecznik firmy Damian Ponczek.
Uwolnienie rynku sprzedaży samochodów raczej martwi Janusza Matraszka, dilera Hondy z Warszawy: - To wielka zmiana, a jej wszystkich skutków nie da się przewidzieć.
Rynek otwiera się w całej Unii i można sobie wyobrazić, że w Polsce pojawią się wkrótce potężne sieci handlujące samochodami z kapitałem, który pozwoli zdominować polską konkurencję. - Obserwujemy jednak umacnianie pozycji przez producentów. Wielcy importerzy szukają sposobu na regulowanie rynku, na przykład poprzez stawianie wyśrubowanych technicznych wymagań punktom sprzedaży - twierdzi diler Hondy.
Zniesienie przez UE od 1 października ograniczeń w handlu samochodami ma w opinii Komisji Europejskiej rozwinąć na przykład sprzedaż aut w salonach, które zaproponują różne marki pojazdów. Kupujący będą mieli większy wybór i zwiększy się konkurencja. Komisja Europejska liczy, że przynajmniej w niektórych krajach UE spadną ceny aut.
Dotychczas często producenci samochodów do umów z dilerami dołączali tzw. klauzule lokalizacyjne, zgodnie z którymi auta można było sprzedawać tylko na określonym obszarze. Teraz diler sam może decydować, czy chce sprzedawać samochody np. za granicą, bo na tamtejszym rynku może to być bardziej opłacalne.
- Zniesienie przez UE klauzuli lokalizacyjnej na pewno da nam większą swobodę, choć przypomnę, że rok temu także wiele obiecywaliśmy sobie po zniesieniu pierwszych barier handlowych w branży. Uwolnienie rynku nie nastąpiło w takim stopniu, jak przewidywano. Producenci znaleźli sposoby, by w umowach zawierać zastrzeżenia krępujące swobodę dilerów - mówi Jerzy Szewczyk ze stołecznej firmy VW Szewczyk.
Jak będzie tym razem, wyjaśni się w rodzinie Volkswagena już wkrótce. W połowie września dilerzy tej marki spotykają się w Polsce z przedstawicielami producenta.
Pytani przez "Rz" dilerzy twierdzą, że zmiany ze względu na kiepską koniunkturę na rynku nowych samochodów nie nastąpią szybko. O otwieraniu nowych punktów mogą myśleć tylko ci, którzy dysponują nadwyżkami pieniędzy. Trudno o nie, gdy firmy walczą o przetrwanie.
Mikołaj Sepczyński, diler Renault, uważa, że ułatwienia mogą odegrać pozytywną rolę, zwłaszcza tam gdzie na rynku dominują duże firmy o regionalnym charakterze. Zniesienie ograniczeń uaktywni najbardziej prężnych i zasobnych przedsiębiorców, którzy spróbują znaleźć miejsce dla siebie na terenie wielkich miast. Poważniejsze inwestycje mają sens pod warunkiem, że będzie realna szansa na zbudowanie wokół nowych salonów rentownego rynku. - To zawsze trochę trwa. Czas pokaże, czy zniesienie ograniczeń przyniesie znaczące przetasowania. Kiedy identyczne posunięcia wprowadzano przed laty w USA, okazało się, że rezultat nie był oszałamiający - twierdzi Mikołaj Sepczyński.
ZBIGNIEW LENTOWICZ, kos, kor
Rewolucji nie będzie |
|