20 kwietnia 2005
Autor: Marta Biernacka
Dla zagranicznych inwestorów Warszawa jest z roku na rok coraz bardziej atrakcyjna, dla małych firm mniej przyjazna.
W oczach małych przedsiębiorców stołeczne władze wypadają słabo. Brak ulg podatkowych, wysokie czynsze za lokale, przedłużające się procedury w urzędach wykańczają niewielkie miejskie firmy. Zdaniem drobnego lokalnego biznesu, nie ma co liczyć na pomocną dłoń rządzącej formacji politycznej.
Niska 15,2-proc. stopa bezrobocia, najwyższe średnie zarobki w kraju, potężne centrum naukowe — tak Warszawę oceniają zagraniczni inwestorzy. Z najnowszego raportu „European Cities Monitor” (Cushman & Wakefield Healey & Baker) wynika, że stolica Polski jest 22 (na 30 badanych) miastem w Europie pod względem atrakcyjności dla biznesu. Z roku na rok jej pozycja w rankingu się poprawia (np. w 2002 r. zajęła 26 miejsce). Z analiz ECM Warszawa w 2004 r. wypadła lepiej pod względem opłat za powierzchnie biurowe, połączeń komunikacyjnych z resztą kraju, przychylności polityki podatkowej i finansowej. Tak stolicę postrzegają menedżerowie wyższego szczebla i członkowie zarządów 500 międzynarodowych korporacji (próba badawcza). Inne zdanie na temat atmosfery w Warszawie mają przedstawiciele małych firm.
— Hipermarkety zawłaszczyły handel, a władze ciągle podwyższają czynsze w lokalach komunalnych. Od czasów rządów Pawła Piskorskiego (PO) sytuacja rzemieślników i małych i średnich przedsiębiorstw uległa pogorszeniu. To wygląda jak polityczna zmowa, która ma na celu wytępić słabszych — mówi Sławomir Zalewski, starszy Cechu Wędliniarzy.
Zdaniem Leszka Janowskiego, prezesa Mazowieckiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości, zaproszenie władz miasta do dyskusji nad problemami biznesu graniczy z cudem.
— Organizujemy liczne spotkania, w których uczestniczy marszałek i wojewoda mazowiecki. W żadnym z nich nie uczestniczył prezydent miasta — podkreśla Leszek Janowski.
Z wysokimi podatkami przedsiębiorcom trudno się pogodzić.
— Prawo wyznacza minimalny i maksymalny próg podatków lokalnych np. od nieruchomości. W Warszawie nie tylko nie ma preferencji podatkowych, ale do tego plasują się one na tym najwyższym poziomie — mówi Leszek Janowski.
Przeszkodą dla drobnego biznesu są rosnące czynsze w lokalach komunalnych.
— Kilka lat temu za metr kwadratowy płaciłem 25 zł, teraz — 60 zł. Obok mojego sklepu jest cukiernia i sklep rybny — ich właściciele ledwo zarabiają na pensje — zaznacza Sławomir Zalewski.
Duże opłaty za dzierżawę uderzają po kieszeni przede wszystkim właścicieli warsztatów przestrzennych — np. blacharzy i lakierników. Zakładowi o powierzchni powyżej 250 mkw. trudniej jest zarobić na czynsz niż małemu sklepikowi. Janusz Zdort, starszy Cechu Rzemiosł Motoryzacyjnych, utknął z inwestycją. Uzbieranie 10 tys. rocznie na jej dokończenie przekracza jego możliwości finansowe.
— Część z około 230 warszawskich warsztatów zrzeszonych w cechu już upadła, reszta zwalnia ludzi. Za dzierżawę 500 mkw. płacę rocznie blisko 16 tys. zł. Wielu nie może sobie pozwolić na utrzymanie lokalu — mówi Janusz Zdort.
Problemem rzemieślników jest wykup lub przekształcenie w dzierżawę wieczystą użytkowanych przez nich od lat lokali. Wielu z nich nie ma do tej pory uregulowanej sytuacji prawnej.
— Część zakładów działa w oparciu o dzierżawę czasową. Ciągle boimy się, że po kilkunastu latach użytkowania będziemy musieli wyprowadzić się z lokalu, bo władze do tej pory nie zajęły w tej sprawie stanowiska — mówi Jerzy Łęczycki, starszy Cechu Rzemiosł Motoryzacyjnych.
Opieszałość władz ujawnia się też na innych polach.
— Na pozwolenie na budowę trzeba czekać nawet 1,5 roku. 8 miesięcy zajęło urzędowi wydanie zezwolenia na przebranżowienie mojego sklepu na barek — opowiada Sławomir Zalewski.
Hasło „miasto przyjazne inwestorom” — jakim reklamuje się stołeczny urząd miasta — dla warszawskiego małego biznesu brzmi obco. Prawo jest sprawiedliwe dla tych, co mają pieniądze, żeby przetrzeć sobie ścieżki w stołecznym urzędzie — konkludują rzemieślnicy.
Źródło:
Archiwum Puls Biznesu wyd. 1827 str. 26