Rząd zapowiada nowy podatek od samochodów
Andrzej
Kublik 15-11-2005
, ostatnia aktualizacja 15-11-2005 11:57
Wprowadzenie nowego podatku od samochodów zamiast akcyzy to jeden
z priorytetów rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Ale od kiedy on wejdzie i ile
będą płacić kierowcy, jeszcze w ogóle nie wiadomo
"Skierowanie do Sejmu projektu ustawy o podatku od samochodów, który to
podatek zastąpi podatek akcyzowy od samochodów" to jedno z
"najważniejszych pilnych działań rządu, których realizacja zostanie
rozpoczęta w okresie najbliższych tygodni" - czytamy w programie działań
rządu Kazimierza Marcinkiewicza "Solidarne państwo".
Obecnie przy zakupie samochodu w Polsce płaci się jednorazowo podatek akcyzowy.
Jest on naliczany od wartości pojazdu, a jego stawka zależy od pojemności
silnika i wieku auta. Podatek od samochodów z silnikami do 2 l wynosi 3,1
proc., a z silnikami większej pojemności - 13,6 proc. Takie podatki płacą
nabywcy samochodów, które mają nie więcej niż dwa lata. Im pojazd jest starszy,
tym podatek jest wyższy i maksymalnie wynosi 65 proc.
W projekcie budżetu na 2006 r. rząd Marka Belki zaproponował już zniesienie
podatku akcyzowego. Z powodu tego podatku mamy bowiem na pieńku z Komisją
Europejską, która sprawdza, czy polskie zasady naliczania akcyzy nie
dyskryminują sprowadzania używanych aut z UE. Ale aby znieść akcyzę, należy
wprowadzić taki podatek, który zapewni budżetowi ok. 1 mld zł dochodów rocznie.
Tyle budżet zarabiał ostatnio na akcyzie od samochodów.
Zmienić, ale jak?
Co proponuje rząd Marcinkiewicza zamiast akcyzy od samochodów? W Ministerstwie
Finansów jeszcze nie wiedzą. - Nie mamy innego projektu niż odrzucony w tym
roku przez Sejm projekt opłaty ekologicznej od samochodów - powiedziała nam
Zofia Ogińska z biura prasowego Ministerstwo Finansów.
Marek Zuber, doradca premiera Marcinkiewicza, powiedział nam, że pracami nad
nowym podatkiem od samochodów zajmuje się specjalny zespół w kancelarii
premiera. - Jest kilka koncepcji, ale decyzje jeszcze nie zapadły - powiedział
nam Zuber. W grę wchodzą:
• coroczny niski podatek (proponowany np. przez firmę Samar);
• projekt jednorazowej opłaty ekologicznej, jaką proponował rząd Marka
Belki.
Marek Zuber powiedział nam, że własną propozycję nowego podatku z premierem
Marcinkiewiczem omawiał też pewien związek producentów samochodów. Z jakim
konkretnie związkiem producentów rozmawiał premier? Jan Dziedziczak z biura prasowego
rządu nie odpowiedział nam na to pytanie.
Powrót do podatku transportowego?
Coroczny podatek od samochodów przypominałby podatek od środków transportu,
który obowiązywał do połowy lat 90. Zniesiono go, ale w zamian rząd podniósł
akcyzę od paliw silnikowych. Od tego czasu stawka akcyzy od paliw rosła już
wiele razy, a na dodatek od 2004 r. do ceny 1 l paliwa doliczane jest 9 gr
specjalnej opłaty na budowę dróg. Zdaniem Marka Zubera mankamentem corocznego
podatku jest zwiększenie obciążeń podatkowych od kierowców.
Natomiast Wojciech Drzewiecki z firmy Samar przypomina, że Komisja Europejska
opowiada się za niskimi corocznymi podatkami. Takie podatki są np. w Niemczech
i Wielkiej Brytanii. Zdaniem Drzewieckiego system corocznych podatków motywuje też
kierowców do wymiany starych samochodów na nowe.
Opłata jak akcyza?
Zdaniem Marka Zubera dobrą propozycją był projekt opłaty ekologicznej od
samochodów zaproponowany przez rząd Marka Belki, lecz odrzucony jednomyślnie
przez Sejm, w tym przez PiS. - Ten projekt został odrzucony z powodów
politycznych - uważa Zuber.
Jeszcze w czerwcu poseł PiS Paweł Poncyljusz mówił "Gazecie ": - W
Unii Europejskiej pracują nad nowym systemem podatku od samochodów, zależnym od
norm emisji spalin. Wejdzie w życie za dwa, trzy lata i wtedy Polska powinna
być w awangardzie państw wprowadzających ten podatek. Do tego czasu zmiany w
podatkach od samochodów będą odbierane jako przejaw fiskalizmu, spotkają się z
protestami społecznymi, a grupy polityczne będą mogły ponarzekać na
zmieniających podatki.
Opłatę ekologiczną uiszczałoby się raz, przy pierwszej rejestracji samochodu w
Polsce. Jej wysokość miała być uzależniona od pojemności silnika i norm emisji
spalin. W przypadku najnowszej konstrukcji aut opłata wyniosłaby 1 zł za każdy
centymetr sześcienny pojemności silnika. W przypadku aut z początku lat 90.
opłata wyniosłaby 4 zł.
Krytycy opłaty wskazywali, że po jej wprowadzeniu nawet czterokrotnie wzrosłyby
podatki od najstarszych samochodów sprowadzanych z UE. Wzrosłyby też opłaty od
najtańszych nowych samochodów, natomiast nabywcy drogich aut płaciliby niższe
podatki. Ponadto opłaty ekologiczne miały objąć nabywców samochodów
dostawczych, które dziś nie płacą akcyzy.
Jednak wprowadzenie opłaty przy pierwszej rejestracji auta w Polsce w wysokości
zależnej od norm emisji spalin mogłoby nas narazić na zarzut łamania przepisów
UE. Kilka tygodni temu Komisja Europejska zarzuciła to właśnie Węgrom, które
wprowadziły opłatę rejestracyjną zależną od pojemności silnika i norm emisji
spalin.
Akcyza musi odejść
Choć nie wiadomo jeszcze, co zaproponuje nam rząd Marcinkiewicza, to na pewno
nie da się zachować obecnego podatku akcyzowego. Przeciw uzależnieniu wysokości
tego podatku od wieku samochodu przez kilka miesięcy głośno protestował
eurodeputowany PiS Marcin Libicki. Jego zdaniem zasady polskiej akcyzy są
sprzeczne z przepisami UE, bo ograniczają swobodny przepływ towarów w UE. Po
tych protestach kilka miesięcy temu Komisja Europejska wszczęła formalne
dochodzenie, aby sprawdzić, czy polskie zasady naliczania akcyzy nie
dyskryminują sprowadzania używanych aut z UE. Rząd Marka Belki odpowiedział, że
nie ma mowy o dyskryminacji, skoro od czasu wejścia Polski do UE w maju
zeszłego roku Polacy sprowadzili już prawie 1,5 mln używanych samochodów.
Kilka osób z Polski, które sprowadziły używane samochody, zaskarżyło przepisy
uzależniające wysokość podatku od wieku pojazdu. W jednej z tych spraw
wojewódzki sąd administracyjny w Warszawie zwrócił się o ocenę polskich
przepisów do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Jeśli wyrok będzie
niekorzystny dla Polski, to budżet może się borykać z koniecznością zwrotu
akcyzy od aut sprowadzony z UE po maju 2004 r.